Rita z Cascia. Oddanie się w opiekę św. Ricie. Chwalebna św. Rito, obieram sobie ciebie dzisiaj za szczególną moją patronkę i orędowniczkę. Przedstawiam tobie moje wszystkie potrzeby duchowe i materialne, a ty - jak kochająca matka - otwórz swoje serce na moje modlitwy. Łaska Boża niech uczyni mnie podobną do ciebie, o Rito, w
Opis produktu. Koronka do św. Rity. Święta Rita jest uważana za patronkę od spraw beznadziejnych. Dlatego warto poznać dedykowaną jej koronkę. To modlitwa, która przychodzi z pomocą podczas najtrudniejszych momentów w życiu. Już od chwili jej śmierci, do dziś z całego świata napływają informacje o łaskach otrzymywanych
Stąd można śmiało powiedzieć, że Rita jest specjalistką od miłości: uczy nas kochać - kochać Boga i kochać drugiego człowieka. Zresztą o to również prosimy, modląc się koronką: „Św. Rito naucz nas kochać”. Św. Rita pokazuje nam, jak przebaczać, w jaki sposób godzić się z wolą Bożą….
Miłosierny Boże, który przez życie św Marii Magdaleny ukazałeś nam wzór drogi nawrócenia, miłości i pokuty spraw abyśmy za Jej wstawiennictwem umieli rodzić się do życia w Chrystusie i opłakując dawne winy doskonalić się w miłości. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen. Źródło: magdalenki.pl
Kult świętych, a zwłaszcza skutecznych wstawienników, kojarzy się z brakiem wykształcenia, prostotą, naiwnością. Nic bardziej mylnego. Różnica jest taka, że tej grupie osób bardziej „wypada” przyznać się do modlitw do św. Rity. Znam jednak ludzi z naukowymi tytułami, którzy modlą się za jej wstawiennictwem równie gorliwie.
Vay Tiền Nhanh Chỉ Cần Cmnd Nợ Xấu. Moja „przygoda” ze św. Ritą zaczęła się kilka lat temu. Trudno powiedzieć, żebym należała do Jej czcicieli, choć codziennie towarzyszy mi w modlitwie. A oto moja historia: Chłopak poprosił mnie o rękę. Nasze rodziny, przyjaciele byli przeszczęśliwi. „Bo po tylu latach to już oczywiste, bo w końcu zmądrzeliśmy, bo nie ma na co dłużej czekać, bo taka piękna i kochająca się para…” – słyszałam na każdym kroku. Dzień zaręczyn otworzył puszkę Pandory. Narzeczony już kilka tygodni później stał się całkiem innym człowiekiem: zaczął dużo pić, stał się antyklerykałem, bluźnił na Kościół, Pana Boga i Matkę Bożą. Zaczął kpić z tego, że w niedzielę chodzę do kościoła, że spowiadam się, że staram się żyć według przykazań. Zaczęło mu to przeszkadzać, podobnie jak mój medalik z Matką Bożą Częstochowską, który od dziecka noszę na szyi. Próbowałam rozmawiać z nim o całej sytuacji, ale wówczas wpadał w szał. Z czasem nasze rozmowy dotyczyły tylko jego: jego problemów, jego pracy, jego samochodu, tego, co on robił danego dnia itp. Ja byłam wszystkiemu winna. Pierwszy raz mnie uderzył w niedzielę, po moim powrocie ze mszy świętej. Z czasem było tylko gorzej. Lekkie szturchnięcia przerodziły się w regularne bicie, kopanie, przypalanie papierosami itd. Mieszkałam w innym mieście i cieszyłam się, kiedy na weekend nie mogłam pojechać do domu, a on przyjechać do mnie. Lęk, który towarzyszył mi przy każdym spotkaniu z nim, był ogromny, a w tym samym czasie jego rodzice wybrali salę weselną i ustalili datę ślubu. Przecież byliśmy taką „piękną parą”. Z bezsilności i trochę ze strachu zaczęłam się więcej modlić. Kiedyś poszłam na adorację do nieznanego mi wcześniej kościoła, gdzie jest całodniowe wystawienie Najświętszego Sakramentu. Spędziłam tam jakieś trzy godziny, z których większość przepłakałam. Kiedy miałam już wychodzić, podeszła do mnie starsza kobieta, pokazała karteczkę z wizerunkiem św. Rity i poleciła, abym codziennie westchnęła do tej Świętej. Tak też zrobiłam tego dnia i w kolejnych. Zaczęłam szukać informacji o św. Ricie i modlitw do Niej. Narzeczony szalał coraz bardziej, lecz ja bałam się coraz mniej. Do ataków psychicznych dołączył groźby, że jak go zostawię, to pożałuję, że mnie zniszczy, że zabije siebie albo mnie. Prosiłam Pana Boga o siły i naprawienie serca narzeczonego. Zapisaliśmy się na pielgrzymkę do Rzymu na kanonizację św. Jana Pawła II. Mimo że dla narzeczonego miała to być tylko wycieczka do Włoch, ja wierzyłam, że może uleczy się tam jego serce. Przełom nastąpił, kiedy zepchnął mnie ze schodów swojego domu, a wszystko przypadkowo widział jego tata. Więcej mnie nie uderzył. Coraz mniej się widywaliśmy, choć nękał mnie telefonami i SMS-ami, sprawdzając, co robię, z kim, gdzie. W mojej głowie zrodziła się jedna myśl: muszę to zakończyć. Nie wiedziałam tylko jak. Rozstaliśmy się trzy miesiące później. Na pielgrzymkę nie pojechaliśmy razem. On nie mógł się wypisać, więc pojechał, a mnie delegowano z pracy. Spotkaliśmy się w jednej z rzymskich kawiarni, dzień po kanonizacji św. Jana Pawła II. Idąc na spotkanie, ciągle powtarzałam w myślach „Święta Rito, módl się za nami”. Tego wieczoru nie padły ani razu słowa „odchodzę”, „koniec”. Na pożegnanie mocno mnie przytulił i polały się łzy. W nocy dostałam SMS-a: „Tak silnej jak dziś nigdy ciebie nie widziałem. To koniec, prawda?”. Odpisałam jedynie „Tak”. Zdarza mu się do dziś pomęczyć mnie telefonicznie, ale nie robi to na mnie już żadnego wrażenia. Za to codziennie w modlitwie pada: „Święta Rito, módl się za nami”. Izabela Polecamy:
Kult św. Rity w Polsce rośnie w zaskakującym tempie. Ta kobieta staje się bliska także współczesnemu człowiekowi, który odnajduje w niej nie tylko inspirację, ale też umocnienie i uzdrowienie z chorób duszy i ciała. Poniżej przedstawiamy trzy świadectwa: Eleni, Michała Gołębiowskiego i Haliny Szymanko. Kobiety uczą przebaczać Eleni Dzoka, piosenkarka, laureatka międzynarodowej nagrody świętej Rity (1999) przyznawanej przez Kapitułę w Cascii. Przebaczyła zabójcy jej jedynej córki Afrodyty, głosi przesłanie miłości i przebaczenia przez muzykę i śpiew. O tym, kim była św. Rita, dowiedziałam się od ojca Azariasza, franciszkanina, który zgłosił moją kandydaturę do nagrody. Kiedy pojechałam do Cascii na uroczystość wręczenia nagród, sanktuarium zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Na przyjaciółkach, z którymi byłam, także. To było niesamowite - ci ludzie pielgrzymujący z całego świata i tak bardzo wierzący w skuteczność wstawiennictwa św. Rity. Nagrodę dedykowałam wszystkim kobietom, które potrafiły przebaczyć. Przebaczenie nie jest łatwe, wiele osób ma z tym problemy. Ale daje wolność. Nagroda przyznawana jest kobietom - może dlatego, że my to lepiej rozumiemy? To na nas spoczywa opieka i wychowywanie dzieci, relacje w domu. Żeby przebaczyć, trzeba umieć kochać drugiego człowieka, niezależnie od tego kim jest i co zrobił. Uważam, że kobiety mają więcej od mężczyzn pokory, cierpliwości, wyrozumiałości, tolerancji dla innych. Dlatego odgrywają dużą rolę w budowaniu pokoju. U mnie też tak było. Ja, kobieta, musiałam zrobić pierwszy krok, bo mój mąż, szwagier i pozostali mężczyźni w rodzinie byli bardziej na "nie". Widząc moją postawę - złagodnieli. Kobieta łagodzi trudne sytuacje w domu, w środowisku pracy. Widzę to choćby na przykładzie zespołu, z którym śpiewam, a jestem w nim jedyną kobietą. Jestem za tym, żeby kobiety uczestniczyły w polityce i były aktywne w sferze publicznej. Muszą uczyć mężczyzn przebaczenia i pokoju, gdyż oni zupełnie inaczej postrzegają świat. Ja też nie poprzestaję na tym, że otrzymałam nagrodę. Od 16 lat spotykam się z młodzieżą w szkołach w całej Polsce, rozmawiam o relacjach międzyludzkich. Młodzi ludzie często nie potrafią przebaczyć nawet w błahych sprawach, w przypadku nieporozumień z rodzicami. Po jednym ze spotkań pewna młoda dziewczyna poszła przeprosić swoją matkę i dopiero wtedy dowiedziała się, że mama ją kocha... Napisała do mnie. My, kobiety, powinnyśmy o tym mówić. Dzisiejszy świat woli inne wzorce i jest trudny dla kobiet, ale ja bym nie rezygnowała z tych wartości, które święta Rita nam przekazuje. Mogę mówić tylko na swoim przykładzie, ale umiejętność przebaczenia jest wielką łaską. Mnie pomogło to, że wartości wyniosłam z domu rodzinnego. Moja mama zawsze wybaczała. Jak wielka była w niej miłość, skoro tłumaczyła człowieka, który skrzywdził moich rodziców! Nie potrafiła nienawidzić. Dla mnie wybaczanie stało się "naturalnym", oczywistym odruchem. Nie znałam innego przykładu zachowania w takiej sytuacji. Nie umiałabym żyć z myślą o odwecie. Ciągle powtarzam, że podstawą miłości jest rodzina. Gdybym nie miała fundamentu, nie dałabym rady tego udźwignąć. Przebaczyć to nie znaczy zapomnieć. Przebaczenie pozwala pozbyć się negatywnych emocji, które zabijają człowieka od wewnątrz. Piękne cechy, które są w nas, zostają zniszczone. Czasem słyszę, że ludzie mają problemy w rodzinie, z determinacją kłócą się np. o majątek, nie rozmawiają z rodzeństwem. Nawet opowiadając o tym są tak pełni złości, że nie potrafią sobie uświadomić ślepego zaułka, w jakim tkwią. Święta Rita jest mi teraz bardzo bliska. Staram się rozpowszechniać wiedzę o niej, np. poprzez rozdawanie modlitewników, Była kobietą, która przeżyła niesamowity dramat. Jest obecna w moim życiu. Mam obrazki ze św. Ritą i różaniec z jej podobizną, na którym się modlę. Znalazłem ukochaną Michał Gołębiowski, bloger portalu , student UJ Nie potrafię sobie przypomnieć, jak to się stało, że trafiłem na św. Ritę. Kiedyś przychodziłem do niej rzadziej, ale z czasem, niedostrzegalnie, spotkania z nią stawały się częstsze. Rzadko zdarza się, żebym zwracał się do niej jako do świętej od spraw trudnych i beznadziejnych, choć oczywiście bywa i tak. Modlę się za jej wstawiennictwem przede wszystkim dlatego, że wlewa w moje serce pokój, niezależnie od faktu, czy przeżywam aktualnie jakiś dramat, czy nie. Od trzech lat spotykam się ze św. Ritą na codziennej nowennie, która czasem trwa dość długo, a innym razem - kilka chwil. Godzinna modlitwa nie jest straszliwym wysiłkiem, wzniosłym aktem ascezy. Wręcz przeciwnie! - to całe sześćdziesiąt minut niezwykłego wytchnienia i odpoczynku! Zaczyna się od słów modlitwy, ale następnie płynnie przechodzi się w głąb siebie. Ludzki język zaczyna być niewystarczający i chociaż odmawiasz słowa litanii czy nowenny, to tak naprawdę "rozmawiasz" ze św. Ritą, tyle że nie za pomocą słów, ale jakoś inaczej, całą swoją egzystencją, sercem i duszą. Zrzucasz balast, odkrywasz siebie przed nią, przed Bogiem i przed sobą samym. To bardzo przyjemna rozmowa, tyle że bez użycia codziennego sposobu wyrażania myśli. Czasem czegoś ważnego nie rozumiem, w czymś się gubię, tracę rozeznanie. Chodzi o to, że moja dusza schodzi na manowce i nigdzie nie widać drogi. Kilkugodzinna modlitwa do św. Rity prostuje wtedy ścieżki, wyjaśnia mi sens. Im dłużej trwam na tej modlitwie, tym bardziej obcuję z "pozawerbalną" odpowiedzią na moje rozterki. Bo św. Rita nie daje odpowiedzi: "jest tak i tak", nie pakuje do głowy intelektualnych informacji. Jej porady i wyjaśnienia czuje się w sercu. Są wyraźne, choć nie są gotową receptą. Mówiąc metaforą Chestertona, dzięki niej można włożyć głowę do nieba, zamiast upychać na siłę całe niebo do głowy. To odpowiedź, która może zmieniać człowieka na lepsze. Jest w tym względzie przewodniczką na drodze wiary. Dla mnie jest świętą od słów Jezusa: "stanie się źródłem wody wytryskającej ku żywotowi wiecznemu" [J 4, 14]. Mam przeczucie, że odczuwany pokój, to właśnie kilka kropel z owego "źródła". Św. Rita oferuje mi łagodność. To dla mnie ważny wyznacznik świętości: Jezus jest w moich oczach jest nieprawdopodobnie łagodny, a zarazem stanowczy; twardy i wytrwały. Ale też spokojny. Coś z tej Bożej "łagodności" ma św. Rita, i wydaje mi się, że tylko wtedy, gdy ma się tę "łagodność" w sercu, można przenosić góry, znosić najcięższy krzyż i dawać radę w największych przeciwnościach. Św. Rita łączy ludzi. Pamiętam czas, kiedy poznałem moją ukochaną. Ponieważ jestem osobą nieśmiałą nie bardzo wiedziałem, co dalej z tym zrobić. Spotykaliśmy się przypadkiem, a później niby - przypadkiem, w bibliotece. Rozmawialiśmy o wszystkim - o książkach, o nas samych. Kiedy nadchodziła chwila rozstania, wychodziłem z biblioteki i udawałem się do pobliskiego kościoła karmelitów. Wierzyłem, że to jest moja nowa piękna misja: modlić się za dziewczynę w możliwie bezinteresownej miłości i powierzać uczucie Bogu. Odtąd przestałem zwracać się do Boga tylko jako do Pana i Prawdy, a zacząłem z nim rozmawiać bardziej swobodnie o miłości - przychodziłem do Miłości. Kontemplowałem Serce Jezusa na witrażu, czując, że w Jego sercu jest to, co sam zaczynałem czuć do dziewczyny z biblioteki. Wtedy pomyślałem, że św. Rita może wiele uczynić. Jest kobietą, więc dobrze rozumie moją sytuację. Na poważnie zaprzyjaźniłem się ze św. Ritą. Czuję, że w dużej mierze dzięki jej wstawiennictwu jesteśmy z dziewczyną razem. Do dziś proszę św. Ritę o to, aby każdego dnia i, jeżeli to możliwe, do końca życia, wiodła nasze "my" drogą Bożą. Trzy obrazy Halina Szymanko, fundatorka obrazu św. Rity w parafii Dzieciątka Jezus w Warszawie, konsekwentna inicjatorka kultu świętej w swojej parafii. Doświadczyłam od św. Rity wielu łask. Zaczęło się w dniu, w którym robiłam porządki po śmierci mamy. Mieszkałam wtedy w willi teściów, gdzie był kaflowy piec. Paliłam w nim dokumenty, korespondencję, fotografie, modlitwy. Wzięłam do ręki kolejną kartkę z modlitwą i już miałam ją wrzucić do ognia, gdy nagle coś mnie powstrzymało. Zobaczyłam tytuł: "Modlitwa do św. Rity w rozpaczliwych okolicznościach". Przeczytałam. Przy piecu obrałam ją sobie za patronkę. Do dziś nie wiem, skąd mama wzięła tę modlitwę, bo nigdzie jej w Polsce nie znalazłam. W 1968 roku, kiedy mój syn miał 9 lat, zachorował na odrę. Narzekał, że boli go głowa. Uchyliłam więc drzwi do ogrodu i dałam mu sweter, żeby nie zmarzł. Wyszłam do kuchni. Po powrocie zastałam go nieprzytomnego, miał pianę na ustach i drgawki. Zaczęłam powtarzać "Święta Rito! Ratuj, bo możesz" i wezwałam pogotowie. W szpitalu postawili diagnozę: ropne zapalenie opon mózgowych. Nie było ratunku. Zdaniem lekarzy, nawet gdyby przeżył, a szansa była niewielka, do końca życia nie byłby normalny. Modliłam się za wstawiennictwem św. Rity. Krzysio odzyskał przytomność następnego dnia rano. Siedział, próbował coś jeść. Nie mogłam w to uwierzyć. Przez telefon dowiedziałam się, że za dwa dni dostanę przepustkę do szpitala. Będę mogła go odwiedzić. W przypadku lekkiego zapalenia opon mózgowych rodziców wpuszczano po dwóch tygodniach, a on był przypadkiem ciężkim! Po trzech tygodniach wypisano go do domu. Pani ordynator, ateistka i zapalona komunistka, powiedziała mi: "Jeśli jest pani wierząca, to my uważamy to za cud. Medycyna nie zna takiego przypadku." Syn jest zdrowy, mieszka w Holandii, skończył studia muzyczne. Obiecałam świętej Ricie, że jeśli syn wyzdrowieje, będę szerzyć jej kult. Poprosiłam Barbarę Węgrzecką, siostrę rektora ASP w Warszawie, Jerzego Jarnuszkiewicza, żeby namalowała obraz do mojego kościoła. Po roku obraz św. Rity zawisł przy wejściu, obok figury św. Antoniego. Po niemal trzydziestu latach ktoś go ukradł. Nie wiem dlaczego, bo nie był cenny. Na początku lat dziewięćdziesiątych, w autokarze do Holandii. poznałam panią neurolog z Torunia. Siedziałyśmy obok siebie. Kiedy dowiedziała się o Ricie, stwierdziła, że ma bardzo utalentowaną plastycznie pacjentkę i chciałaby, żeby w Toruniu był obraz św. Rity. Po kradzieży zadzwoniłam więc do niej z pytaniem, czy ta malarka, Maria Białoborska nie zechciałaby namalować obrazu na moje zamówienie. Dzwonił do niej w tej sprawie również nasz ówczesny proboszcz, ks. Roman Indrzejczyk (zginął w katastrofie samolotu prezydenckiego pod Smoleńskiem). Namalowała obraz za darmo, jako wotum błagalne - prosząc o uratowanie wnuczki z anoreksji. Dziewczyna miała 19 lat, ważyła 32 kg. Była w wielu szpitalach, lekarze nie umieli jej pomóc. Po roku wyzdrowiała. Ten obraz (inny, niż pierwszy) znowu ukradli. U Marii Białoborskiej zamówiłam trzeci, kopię drugiego. Wisi w zakrystii, dla bezpieczeństwa. Wyjmuje się go tylko podczas nabożeństw ku czci św. Rity. Był cud u nas w parafii trzy lata temu. Rodzice, oboje nauczyciele, mieszkali na Bielanach, do nas przychodzili się pomodlić. U ich córki, maleńkiej Karolinki, stwierdzono guza na jelicie. Była operowana, ale pojawiły się przerzuty do mózgu. Dziecko wyzdrowiało. Rodzice przypisują ten fakt wstawiennictwu św. Rity. Podczas uroczystości 22 maja dali świadectwo. Kiedy proboszcz, ks. Paweł Piotrowski, powiedział, że mogą podejść pod obraz i podziękować św. Ricie, wiele osób w kościele płakało. Widok rodziców ze zdrową córeczką na ręku był bardzo wzruszający. Z koleżanką znalazłyśmy Dom Matki i Dziecka na Pradze. Po rozmowie z nami kierowniczka Domu co roku jest na nabożeństwie 22 maja. A ja na stoliczku, przy którym sprzedaję modlitewniki, obrazki, książki o św. Ricie, stawiam koszyczek z napisem "Ofiara na Dom Matki i Dziecka". Na początku na nabożeństwo przychodziło kilkanaście osób, teraz kościół jest pełen ludzi. Zebrane pieniądze przekazuję kierowniczce. Jestem sama. Mąż psychopata wniósł sprawę o rozwód. Mówił w sądzie, że ma nieposłuszną żonę. Był piekielnie zazdrosny. Starszy syn miał problemy z narkotykami. Bardzo wszystko przeżywał. Nie żyje. Pretensje do św. Rity? Nie mam. Codziennie z nią rozmawiam. Mówię i do Pana Jezusa: "Zrób to [...], za przyczyną św. Rity". W swoim gronie mam 10 osób chorych na raka i za nie się modlę. Nawet o tym nie wiedzą. Powyższe świadectwa pochodzą z książki Małgorzaty Bilskiej o św. Ricie Zainteresowała cię ta święta, chcesz poznać ją lepiej? Sięgnij po książkę. W książce znajdziemy świadectwa ludzi, którzy niekoniecznie doświadczyli spektakularnych cudów, a raczej realnej opieki św. Rity: odzyskali zdrowie, otrzymali wsparcie finansowe czy pomoc w znalezieniu dziewczyny. Właśnie ich historie sprawiają, że Święta staje się coraz bardziej znana. Oto widzimy kruche ciało kobiety niewielkiej wzrostem, lecz wielkiej świętością; która żyła w pokorze, lecz której heroiczne życie chrześcijańskie jest dziś znane na całym świecie - Jan Paweł II Święta Rita patronka spraw trudnych i beznadziejnych. Kochaj i walcz - Małgorzata Bilska - kup własny egzemplarz!
Urodziła się około roku 1380 w Roccaporena, w prowincji Cascia we Włoszech. Była jedynym dzieckiem rodziców, którzy doczekali się córki, będąc już w podeszłym wieku. Od wczesnej młodości Rita pragnęła poświęcić się Bogu w życiu zakonnym. Ulegając jednak woli rodziców, w wieku około 16 lat poślubiła Pawła Ferdinando Mancini, młodego i szlachetnego człowieka, pochodzącego z dobrej rodziny, lecz obdarzonego raczej niespokojną naturą. Łagodząc swym postępowaniem i dobrocią trudny charakter męża, Rita potrafiła pozyskać go dla Boga i pomóc mu w prowadzeniu uczciwego i odpowiedzialnego życia. Byli małżeństwem przez osiemnaście lat, doczekali się dwóch synów. W walce między wrogimi stronnictwami mąż Rity zginął z rąk przeciwników politycznych. Pociechą była dla żony wiadomość, że umierając przebaczył swoim mordercom. Ale synowie pragnęli pomścić śmierć ojca. Nie mogąc odwieść ich od tego zamiaru matka prosiła Boga, aby zachował ich od grzechu. Obaj zmarli w czasie epidemii. Pozostawszy sama, Rita pragnęła zrealizować swe marzenia o życiu zakonnym. Nie przyszło jej to łatwo. Jej prośba o przyjęcie do sióstr augustianek w Cascii spotkała się początkowo z odmową. Przełożona obawiała się, że Rita może zostać wmieszana w konflikt między rodziną męża i rodzinami jego zabójców i że klasztor na tym ucierpi. Rita zabiegała usilnie o pojednanie zwaśnionych rodzin i doprowadziła do podpisania aktu pojednania. Po wstąpieniu do klasztoru służyła Bogu i ludziom jeszcze przez czterdzieści lat, prowadząc życie pełne modlitwy, umartwienia, pracy i uczynków miłosierdzia, zwłaszcza wobec chorych i ubogich. Przez ostatnie piętnaście lat życia nosiła na czole stygmat cierniowej korony – znak szczególnego zjednoczenia z cierpiącym Chrystusem. Zmarła 22 maja 1457 r. Kult Rity rozwinął się natychmiast po jej śmierci, natomiast formalny proces beatyfikacyjny rozpoczął się 150 lat później. W 1628 r. Rita została ogłoszona błogosławioną, zaś w 1900 r. papież Leon XIII zaliczył ją w poczet świętych. Rita nazywana jest „patronką spraw trudnych”. Doświadczyła wielu cierpień i przeciwności w różnych stanach życia i potrafiła pokonywać wszelkie przeszkody w duchu pokory i miłości. Wszędzie czyniła pokój, niosła pojednanie zwaśnionym i skłóconym. Nie dokonała w życiu niczego takiego, co jest wielkie w oczach świata. Wypełniała tylko zawsze zwyczajne obowiązki swego stanu w duchu pokornego poddania się woli Bożej, z nadzwyczajną wiernością. Połączyła w swoim życiu trud pracy i miłosierdzie chrześcijańskie z głęboką mistyką cierpienia. Jej postać jest wzorem świętości aktualnym także i dziś, po wielu wiekach. Wyróżnienie związane z jej imieniem – Nagroda Św. Rity – przyznawana jest osobom dającym swą postawą świadectwo przebaczającej miłości (otrzymały je między innymi matka bł. Ks. Jerzego – Marianna Popiełuszko oraz piosenkarka Eleni, która przebaczyła zabójcy swojej córki). Liturgiczne wspomnienie św. Rity przypada 22 maja. Z tym dniem wiąże się zwyczaj poświęcania róż, przynoszonych do kościoła przez wiernych. Legenda mówi, że krótko przed śmiercią Rita prosiła o przyniesienie róży ze swego ogródka, i że mimo zimy i mrozu jej przyjaciółka znalazła pod śniegiem rozkwitłą różę i zaniosła ją ciężko chorej Ricie. Stąd róże stały się atrybutem Świętej. Płatki róż poświęcanych w dniu jej święta, używane z wiarą i modlitwą, wielu osobom przyniosły ulgę w cierpieniu, pociechę i pomoc w trudnych sytuacjach życiowych, powrót do zdrowia. Zwyczaj ten zachowywany jest nie tylko w sanktuarium w Cascii ale i w innych ośrodkach kultu św. Rity w wielu krajach. W Polsce takim ośrodkiem jest klasztor sióstr augustianek w Krakowie i augustiański kościół św. Katarzyny. W kościele od 1944 r. znajduje się piękna figura św. Rity, zaprojektowana przez Adolfa Szyszko-Bohusza, a wykonana przez Wojciecha Maciejowskiego. 22 dnia każdego miesiąca kościół augustianów na krakowskim Kazimierzu ledwie może pomieścić wiernych, którzy przybywają na Mszę św. odprawianą w intencjach polecanych przez wstawiennictwo św. Rity. Mszę św. poprzedza modlitwa połączona z czytaniem próśb i podziękowań. Po Mszy św. odbywa się poświęcenie róż. Przed figurą Świętej wciąż płoną lampki. Składane są setki kartek z prośbami o modlitwę, rozrasta się korespondencja, i ta tradycyjna, i elektroniczna. Wierni powierzają św. Ricie troski i utrapienia, biedy materialne i duchowe, sprawy bolesne, trudne, nie do rozwiązania, ciężar doświadczeń, cierpienia, choroby, bezradności, pragnienie miłości, przyjaźni, pokoju, prawdy, sprawiedliwości, dobra. Jest też wiele podziękowań i świadectw o otrzymanych łaskach. Prośby i podziękowania za łaski otrzymane za wstawiennictwem św. Rity prosimy przesyłać na nasz adres lub przez formularz kontaktowy (kliknij) Kiedy w Roku Jubileuszu 2000 obchodzona była setna rocznica kanonizacji św. Rity, Ojciec św. Jan Paweł II ukazał ją jako człowieka pokoju i pojednania oraz znak nadziei, szczególnie dla rodzin chrześcijańskich. Przy urnie z jej relikwiami na Placu św. Piotra mówił: Doczesne szczątki św. Rity, które tu dzisiaj czcimy, są świadectwem wielkich dzieł, których Pan dokonuje w historii, gdy napotka pokorne serca, otwierające się na Jego miłość. Widzimy ciało kobiety drobnej i małej, ale wielkiej w jej pokornej świętości. Jest ona coraz bardziej znana w świecie przez swe heroiczne życie chrześcijańskie jako żona, matka, wdowa i zakonnica.(…) Każdemu z was Rita ofiaruje różę; przyjmując ją w duchu zdecydujcie się żyć jako świadkowie nadziei, która nie zwodzi i jako apostołowie życia, które zwycięża śmierć. Św. Rita do niedawna była jeszcze w Polsce mało znana. Obecnie cieszy się coraz większą popularnością. Powstają wciąż nowe ośrodki kultu, pojawiają się liczne publikacje jej poświęcone.
KS. ZBIGNIEW SOBOLEWSKI Św. Rita z Cascia Jan Paweł II nazwał ją „perłą Umbri”, odnosząc się nie tylko do jej niewysokiego wzrostu i szczupłej budowy, ale do tego, kim jest dla Kościoła. Św. Rita z Cascia, niczym perła, drogocenna i wspaniała, w dalszym ciągu pozostaje kimś nieznanym, ukrytym. Rita fascynuje tym, że zrealizowała wszystkie powołania, stojące przed kobietą. Była żoną i matką, wdową, siostrą zakonną, mistyczką. Angażowała się w życie swej wspólnoty, wspierała ubogich i chorych, a jednocześnie mistrzowsko opanowała trudną sztukę modlitwy oraz kontemplacji. Sława, która ją otaczała za życia, nie zrobiła z niej „gwiazdy”, nie pozbawiła też krytycznego i pełnego realizmu podejścia do siebie i życia. Żyła nie tylko długo, ale barwnie, ciekawie, wielowątkowo. Pomimo upływu lat jej postać nie blaknie, a zdaje się, że jest wręcz odwrotnie: powraca z orędziem, które wielu współczesnym pomaga odnaleźć wewnętrzny pokój, a w nim Boga. Także w Polsce św. Rita staje się coraz bardziej znana. Przybywa jej figur, obrazów, kościołów i kaplic. Ukazuje się coraz więcej książek i modlitewników. Jej kult rozwija się spontanicznie. Nie trzeba go nakazywać, organizować, „wspierać”. Rita łatwo dociera do ludzkich serc. Wystarczy tylko poznać jej życie. Wniknąć w głębinę miłości, którą ofiarowała Chrystusowi Ukrzyżowanemu. Nazywana jest „świętą od rzeczy niemożliwych”, „beznadziejnych”. Bóg uczynił ją patronką cierpiących aż do granic wytrzymałości, tych, których życie zdaje się być przegrane, stracone. Pomaga w kryzysach rodzinnych, godzi skłóconych. Do niej uciekają się coraz częściej chorzy na raka i inne poważne choroby. Pomaga. Miłość do Ukrzyżowanego W swoim życiu Rita wiele przecierpiała. Najpierw cierpienie pochodziło od innych. Została wbrew swej woli wydana za mąż, za człowieka, który chociaż był w głębi duszy dobry, to jednak nieokrzesany i gwałtowny. Zanim zmieniła go swą miłością, trzeba było kilku lat, wielu modlitw, łez i pokut. Gdy udało się jej ustawić życie małżeńskie i rodzinne na właściwe tory, gdy mogła cieszyć się miłością męża i dwoma wspaniałymi synami, znów przyszło cierpienie. Mąż został okrutnie zasztyletowany przez dawnych swych kompanów. Rita najprawdopodobniej znała ich nazwiska. Wiedziała, kim są, ale nie chciała ich wyjawić rodzinie, która domagała się zemsty. W tym samym roku doszło jeszcze drugie doświadczenie krzyża. Rita modliła się, aby Bóg prędzej zabrał jej synów z tego świata, aniżeli mieliby stać się zabójcami, mścicielami swego ojca. I wkrótce Rita - wdowa opłakiwała śmierć swoich nastoletnich dzieci. Przyszła zaraza, chłopcy umarli. Serce Rity wypełnione zostało cierpieniem, które jeszcze zwiększały natrętne i uporczywe żądania rodziny męża, by wyjawiła nazwiska jego zabójców i umożliwiła zemstę. Rita przez trzy lata pokutowała i modliła się samotnie, najchętniej na szczycie wysokiego wzgórza - Scoglio, nieopodal rodzinnej wioski. Prosiła Boga o cud pojednania rodzin i o to, by mogła zrealizować marzenie swego dzieciństwa: wstąpić do klasztoru. Tak też się stało. Doczekała dnia, w którym rodzina męża przebaczyła publicznie zabójcom i to zamknęło sprawę morderstwa. Wydawać by się mogło, że teraz będzie jej łatwiej. Siostry augustianki w Cascia przyjęły ją do klasztoru, gdzie w ciszy konwentu może przebywać w bliskości Chrystusa, którego ukochała ponad wszystko. Rzeczywiście: Rita w zakonie była szczęśliwa. Mogła oddać się modlitwie, wręcz kontemplacji najświętszych Bożych tajemnic. Ponadto wiele czasu poświęcała ubogim i chorym. Znali ją wszyscy biedacy w okolicznych miasteczkach i wioskach. Przynosiła nie tylko chleb i zioła, ale dobre słowo i radość, którą bezwiednie promieniowała. Upragnione cierpienie Św. Ricie nieobce stało się cierpienie zadawane przez innych. Było go dużo. Bolało mocno. Ale więcej w jej życiu było cierpienia chcianego przez nią i upragnionego. Rita, rozkochana w tajemnicy krzyża, wielkodusznie pragnęła zjednoczyć się z Ukrzyżowanym. Dlatego prosiła Chrystusa, by mogła cierpieć jak On i w ten sposób pomagać Mu w zbawianiu świata. Chciała być ofiarą, dopełniać udręki Chrystusa, jak powiedział św. Paweł, by wypraszać światu pokój i pojednanie. Chrystus wysłuchał jej gorących próśb. Otrzymała dar niezwykły: stygmat ciernia z Jego korony. Na czole powstała głęboka rana w kształcie ciernia, która powodowała ogromny ból. Siostry musiały, z powodu przykrego zapachu wydzielanego przez ranę, izolować Ritę. Zamknięta w swej celi, odizolowana od innych, cierpiała i modliła się, pościła i umartwiała się. Św. Rita nie pragnęła cierpienia dla niego samego. Chciała zjednoczyć się z Chrystusem Ukrzyżowanym pociągana Jego miłością i gorącym pragnieniem uczestnictwa w dziele zbawiania dusz. To cierpienie Rity miało sens ofiarniczy. Chciała go nie dla siebie, ale dla innych. Znamienne jest to, że Rita nie pragnęła niczego dla siebie. Nawet w życiu duchowym nie chciała darów i dóbr duchowych dla siebie. Zachwycił ją Chrystus, który „ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać Sługi”, obdarty z szat, wyszydzany, ukrzyżowany. Chrystus, który na ołtarzu krzyża siebie samego złożył w ofierze Ojcu. Rita chciała z Nim współpracować. Pomagać Mu. Dołożyć swą cząstkę, by w ten sposób odpowiedzieć na Jego miłość. Pamiętajmy o Ricie Dzisiaj Cascia jest niewielkim miasteczkiem, tętniącym życiem zwłaszcza wiosną i latem. Przybywają tu pielgrzymi z całego świata, pragnący zobaczyć świętą i pomodlić się w swoich najtrudniejszych sprawach. Ciało świętej Rity spoczywa w kryształowej urnie w bazylice. Przetrwało do dzisiaj nietknięte upływem czasu. Wokół urny siostry umieściły wota. Jest ich wiele. Przeważają złote strzykawki, zostawione przez młodych narkomanów wdzięcznych patronce za pomoc w wyjściu z nałogu. Są tutaj zdjęcia zniszczonych samochodów i osób ocalałych w wypadkach drogowych. Jest też mnóstwo zdjęć małych dzieci, niemowląt lub starszych. Siostry opowiadają, że od momentu śmierci św. Rity do dzisiaj, zawsze, gdy dokonują się cuda za jej przyczyną, nawet daleko od Cascia, ciało świętej wydaje przyjemną, intensywną woń, jakby zapach róż. Wtedy siostry wiedzą: Rita znów pomogła. Wśród uzdrowionych i wysłuchanych przez św. Ritę są także Polacy. Sanktuarium w Cascia jest coraz częściej odwiedzane przez pielgrzymów udających się do Rzymu. Po drodze blisko jest przecież do Asyżu. A same okolice Cascia są doprawdy przepiękne. Nic dziwnego, że te okolice zrodziły tak wielu świętych i poetów. Postać św. Rity nie traci na blasku także dlatego, że przypomina o jednym z największych pragnień naszego serca: o pokoju. Rita jest patronką zwaśnionych. Godzi małżonków i rodziny. Do niej modlą się ludzie, których serca przepełnione są żalem z powodu doznanej krzywdy. Ci, którzy chcą, a nie mają siły, by przebaczyć. Rita pomaga w szczerym wypowiedzeniu słów: „Odpuść nam nasze winy, jako my odpuszczamy naszym winowajcom”. Orędzie, jakie wybrzmiewa w Cascia, jest przywołaniem serc niespokojnych, skłóconych wewnętrznie, rozdartych, obolałych z powodu doznanych krzywd, do pokonywania zła dobrem. opr. aś/aś
czy św rita pomaga w miłości